Porozumienie i skoki L

Królowa Śniegu

Koń: Deewana
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: skoki
Miejsce: lonżownik i maneż

Dzisiaj postanowiła spróbować porozumieć się Deew, aby przestała być w stosunku do mnie agresywna. W tym celu wyczyściłam ją, unikając spotkań z jej zębami i kopytami, co udało mi się. Wygoniłam ją na lonżownik i zdjęłam kantar łącznie z lonżą. Pogoniłam gryzaka do kłusa. Klacz zbuntowała się i chciała mnie kopnąć, ale strzeliłam lonżą w powietrzu i musiała kłusować. Co jakiś czas planowała mnie postraszyć zjeżdżając na mnie z pięknymi zębiskami. Gnałam ją wtedy i był spokój.
Po długim czasie dała spokój ze straszenem i zaczęła chyba myśleć nad ugodą. Po wielu minutach zaczęła obracać uszko w moją stronę. Po jeszcze kilku kołach obniżyła łeb, a jeszcze kilku zaczęła żuć coś w pysku. Gdy to zrobiła, zatrzymałam się i odwróciłam, opuszczając wzrok.
Deewana jeszcze chwilę przekłusowała, potem zatrzymała się i powoli do mnie podeszła. Delikatnie, jak nie ona, dotknęła mnie pyskiem w głowę. Poczułam jej oddech we włosach, odeszłam kilka kroków. Kasztanka podążyła za mną. Pokręciłam się kilka chwil, potem wyciągnęłam rękę w stronę Deew. Klaczka dotknęła mojej dłoni i pogłaskałam ją. Podniosłam wzrok i poklepałam ja po łopatce. Klacz już nie była złośliwa, w jej oczach nie było złości. Poklepałam ją i poszłam do boksu. Tam założyłam jej kantar sznurkowy, siodło i ochraniacze sportowe.
Wyszłyśmy na maneż, gdzie przed treningiem ustawiłam dwie koperty wysokości około 70-80cm. Na początek w siadłam i na luziku puściłam wodze i stępowałam z Deew, kręcąc różne dziwne wzory, które można zaliczyć do grupy wolt, ósemek i serpentyn. Starałam się wyczulić klacz na pomoce jakimi są łydki, ciężar ciała i delikatne ruchy ręką. Po dłuższym czasie kasztanka już całkiem dobrze pracowała ze mną.
Zakłusowałam również na luzie. Deew była spokojna, nie wyrywała się i nie wariowała. Poklepałam ją i nakierowałam na drążki. Na luzie klacz ładnie unosiła nogi i trzymała równowagę. Przejechałam kilka razy, klepiąc konia kilka razy.
Przeszłam do stępa i stępowałam wzdłóż ogrodzenia. Potem znowu zakłusowałam, tym razem poganiając klaczkę bardziej niż wcześniej i Deew wyciągnęła trochę nóżki.
W pewnym momencie dałam sygnał do zagalopowania. Kasztanka zagalopowała z miejsca (to, że była spokojna to nie znaczy, że nie miała powera) i nie brykała, na co była przygotowana. Na zupełnym luzie, przegalopowałam kilka kółek, potem w drugą stronę.
Złapałam wodzę drugą ręką. Najechałam na pierwszą przeszkodę. Deew skoczyła wysoko, z gracją i jak żaba. Poklepałam ją i skoczyłam drugą przeszkodę. Tu również było wysoko, chociaż koperta była wyższa.
Poklepałam konika i przeszłam do kłusa, a potem do stępa. Zeszłam z Deew i poszłam podwyższyć płotki oraz zmienić je na stacjonaty. Deew poczłapała za mną.
Wsiadłam i ruszyłam kłusikiem. Na zakręcie zagalopowałam, zrobiłam woltę i najechałam na stacjonatę wysokości 100cm. Deew skoczyła wysoko, niezahaczyła. Poklepałam ją i najechałam na 110cm przeszkodę. Również tutaj było wysoko. Poklepałam ją i przeszłam do kłusa. W tym chodzie chwilę się pokręciłam i do stępa. Rozstępowałam ją i zaprowadziłam do boksu. Tam sprawdziłam kopyta, rozsiodłałam, założyłam derkę i zaprowadziłam na karuzelę. Kiedy tylko ją zostawiłam przypiętą i straciła mnie z oczu, zaczęła "warczeć" na przechodzącą Aries, prowadzoną przez Dawida.