Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Dzisiaj do stajni miał przyjechać nowy koń. A dokładniej kuc, bo konie nie można go nazwać. Tak. Miał być to ogier. Ma na imię Fatty Boo i jest kucem rasy Falabella. Maleńki, bo tylko 75cm, miał zamieszkać u nas w stadninie.
Wyjechałam rano, nawet nie zjadłam śniadania z wrażenia. Miałam spory kawałek, ale opłacało się. Kiedy dojechałam na miejsce z własną przyczepką przywitał mnie właściciel konika. Podszedł do mnie, podał rękę i zaprowadził do stajni. Najfajniejsze było to, że każda z ras kuców miała swoją stajnię i u Falabelli było wszystko takie małe. Małe boksy, niziutko poidła i żłoby, pierścienie do przywiązywania. Tylko wysokość i szerokość były dostosowane do rozmiarów ludzi. Przechodziliśmy przez stajnię, gdzie co chwila rozlegały się wyższe i niższe odgłosy rżenia. A to jakiś źrebak, a to ogier, a nawet klacz. Wszystkie te kucyki były śliczne. Lecz gdy podeszliśmy do boksy Fattiego zakochałam się. Ogier o bardzo nietypowej maści, mianowicie o maści szampańsko-srokatej, został wyprowadzony w fioletowym kantarku na korytarz. Był prześliczny. Ukucnęłam obok niego i dałam się obwąchać. Ogier podszedł do mnie i zaczął niuchać. Oczywiście wyniuchał smakołyka w kieszeni, a dzięki swojemu małemu noskowi udało mu się go wyciągnąć. Pogłaskałam go po małym łebku i wstałam. Właściciel powiedział, że ogier jest bardzo kochany w stosunku do ludzi, gorzej jest z końmi i innymi kucami - zaczyna zaczepiać i denerwować inne konie dopóki ma siły. Potem kładzie się w cieniu i zadowolony wyleguje się póki ktoś go nie zawoła albo nie podniesie. Podał mi również ciekawostkę - jeszcze nigdy nic go nie pogryzło ani nie kopnęło, zawsze mu się upiekło. Podziękowałam mężczyźnie i wzięłam od niego uwiąz. Mały konik podreptał za mną najpierw stępem, potem kłusem. Donośnie pożegnał się z całą stajnią i kilkoma jeszcze stajniami wokół - wszystkie konie mu odpowiedziały. A dokładniej kuce. Wszystkie rozerżały się na cały głos, a huk był niezły. W każdym razie otworzono mi przyczepę i wprowadziłam malucha. Wszedł bardzo chętnie, bez żadnego problemu. Poklepałam go i wyszłam tyłem. Zmieściłam się bez problemu, konik nie kopnął mnie więc wszystko było ok. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. W ośrodku otworzyłam przyczepę i wyprowadziłam konika. Zarżał niepewnie, a z boksów odezwały się prawie wszystkie konie. Fatty nie co się wystraszył, ale wszedł do stajni i do boksu. Miał dużo miejsca, więc był zadowolony. Zapoznał się ze stojącym obok niego New Bombem poprzez szczeliny między deskami. Przypadli sobie do gustu. Potem mały sprawdził stan żłobu. Nie spodobał mu się, nic w nim nie było. Zostawiłam go, aby mógł się spokojnie ze wszystkim oswoić i poszłam zając się innymi końmi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|